Drukuj

Nieopodal Bolesławca, w małej miejscowości Kliczków znajduje się nietypowa nekropolia. Zwraca uwagę nie tylko dlatego, że znajdują się tam tylko trzy nagrobki, z których żadne nie został oznaczony symbolami religijnymi. Cmentarz jest nietypowy, bo chowano tutaj zwierzęta. Głównie konie ale też psy. Dlaczego właśnie tutaj?

Wszystko dzięki działaniom jednego z ostatnich właścicieli pobliskiego zamku, księcia  Fryderyka zu Solms-Baruth. To właśnie on zapragnął zmienić kliczkowską warownię w cud architektury rodem znad Loary. Zadanie to powierzył znanemu architektowi, Eduardowi Petzoldowi, który zajął się nie tylko zamkiem ale i przylegającym terenem. A że książę był wielkim miłośnikiem polowań i zwierząt, przy zamku wydzielono też teren, który stał się cmentarzem dla książęcych ulubieńców.

Przez lata pochowano ich tam wiele. Do dzisiaj przetrwały dwa nagrobki. Tablica na jednym z nich jest zupełnie nieczytelna. Na drugim przetrwałą tablica informująca, że pochowano tam Juno, konia wyścigowego, ulubieńca Fryderyka i stało się to w 1938 roku. Obok znajduje się jeszcze jeden pomnik. To „nagrobek” bardziej współczesny. Pod kamieniem spoczywa rycerska klacz zamkowa, Zacateca, która zmarła w 2009 roku.  Chociaż cmentarz przestał działać w 1945 roku, dzięki staraniom Fundacji Pro Culturae Bon staje się stałym punktem na mapie wycieczek, niemal równie ważnym jak sam zamek.

Autorka zdjęć i tekstu - Bogusława Bandyk